czwartek, 26 maja 2016

W Chłopskiej Zagrodzie...

... serdecznie przywitał nas gospodarz pan Szymanowski.
W przeddzień święta Bożego Ciała, korzystając ze wspaniałej pogody, wyruszyliśmy ze szkoły kilka minut po godzinie ósmej. Dzięki nowej ścieżce rowerowej do Jaromina bezpiecznie dojechaliśmy do lasu. Po drodze był przymusowy kilkunastominutowy odpoczynek – Tata Jakuba i Ani złapał gumę. Po sprawnej naprawie ruszyliśmy do Siemidarżna. Umówiliśmy się, że obie grupy (jechaliśmy w stosownych odstępach) spotkają się na odpoczynku na skraju tej wioski. Po posiłku ruszyliśmy dalej i już bez zatrzymywania się dotarliśmy do Chłopskiej Zagrody w Gosławiu.
Gospodarz Pan Robert Szymanowski serdecznie nas powitał i na początek opowiedział o historii takich gospodarstw, jak jego. Słuchając tych opowieści, niektórzy z nas siedzieli w przedwojennych ławkach szkolnych.
Po krótkiej prelekcji zwiedziliśmy dom. Najpierw kuchnię z ogromnym piecem, w którym Kuba rozpalił ogień, aby upiekł się chleb. Potem weszliśmy na strych, gdzie były różne pokoje i mogliśmy z bliska zobaczyć ściany zrobione z gliny i słomy oraz różne stare narzędzia domowe. W całym domu pachniało ciastem drożdżowym z rabarbarem, które gospodyni piekła dla nas.
Po zwiedzaniu i wysłuchaniu teorii, przyszedł czas na zajęcia praktyczne. Spróbowaliśmy wielu czynności, które kiedyś wykonywały również dzieci mieszkające na wsi. Było to: młócenie zboża cepem, przesiewanie zboża, ubijanie masła, zarabianie i pieczenie chleba, przędzenie wełny na kołowrotkach.
Nasz pobyt w gospodarstwie przeplataliśmy różnymi zabawami. Było zjeżdżanie na linie, bujanie w hamaku, gra w piłkę i w ping-ponga, skakanie na trampolinie.
Nic dziwnego, że wszyscy z apetytem zjedli kiełbaski upieczone na ognisku a potem pyszne, jeszcze ciepłe rabarbarowe ciasto. Niestety, chleba nie udało nam się spróbować, czas naglił i musieliśmy wracać, aby zdążyć na odwozy do domu. To była udana wyprawa i mimo zmęczenia wróciliśmy bardzo zadowoleni.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz